Opis
Fragment książki:
Von Jungingen stanął przed szansą rozbicia sił sprzymierzonych na raty, zaczynając od sił litewsko-tatarskich, a potem niszcząc kolejne zdążające na plac boju jednostki polskie. Niewykorzystanie jej często mu się dzisiaj zarzuca, szczególnie w Niemczech.
Nie bądźmy jednak tacy surowi. Ulryk nie miał dokładnego rozeznania w sytuacji – wiedział że w lesie na południowym wschodzie jest przeciwnik: Tatarzy, Litwini i Polacy, czyli przedstawiciele wszystkich sprzymierzonych nacji – być może cała urzutowana do walki armia? Szarża w las byłaby z tego punktu widzenia szaleństwem, szczególnie że w takich warunkach nie można byłoby w pełni wykorzystać potencjału ciężkiej jazdy kopijniczej.
W ataku takim nie nadążałaby także własna piechota i zbędna byłaby artyleria. Do tego armia krzyżacka była w godzinach porannych prawdopodobnie zajęta gorączkowym przemieszczaniem się z kierunku zachodniego, na południowy-wschód i próbowała – po raz kolejny – budować fortyfikacje, czego już nie było dane jej dokończyć.
Patrząc z punktu widzenia wielkiego mistrza, musiał on liczyć się nawet z nagłym uderzeniem wszystkich sił sprzymierzonych na całej długości lasu na południowym wschodzie. Dlatego rozciągnął wzdłuż niego, między Stębarkiem a Łodwigowem, całą swoją jazdę, która trzymała się przezornie za linią Wielkiego Strumienia, przecinającego pole grunwaldzkie.
Na wieść o wykryciu przeciwnika Jagiełło rozbił namiot na wzgórzu nad jeziorem Łubno, wziął udział w dwóch mszach, pasował młodych szlachciców na rycerzy, obejrzał pole bitwy, a następnie… ubrał się w zbroję, co samo w sobie mogło mu zająć 30 do 60 minut, a później znalazł jeszcze czas żeby się wyspowiadać.